niedziela, 3 lutego 2013

drugi

                Do pokoju wdzierały się promyki słońca, które mnie obudziły. Ten dzień zaczynał się zupełnie inaczej, niż wczorajszy. Zamiast chmur i zimnego powietrza powitało mnie słońce i lekki,rześki wiatr. Otworzyłam okno i wyjrzałam przez nie. Na skoczni, mimo wczesnej pory i braku śniegu, ktoś trenował. Nie wiedziałam, że można uprawiać tę dyscyplinę sportu bez ani centymetra białej pokrywy. Obejrzałam kilka prób skoczka, a potem udałam się do łazienki. Wykonałam rutynowe czynności, założyłam na siebie białą koszulę, której guziczki podpięłam pod samą szyję, czarną, zwiewną spódniczkę z wysokim stanem i żakiet w tym samym kolorze. Włosy zaczesałam w gładki kok, a rzęsy pomalowałam niewielką ilością tuszu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
,,-Nie jest źle - stwierdziłam" i zbiegłam na dół, do kuchni. Tam czekał już tata, który przygotował śniadanie.
- Hej córciu - zwrócił się do mnie, unosząc wzrok znad czytanej gazety.
- Cześć - uśmiechnęłam się i wzięłam do ręki kanapkę.
- O której musisz być w szkole ? Podwiozę cię.
- 10.
Skonsumowałam kanapkę i wypiłam kawę. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 9:45. Odeszłam od stołu i skierowałam się do niewielkiej szafy przy drzwiach. Wyciągnęłam z niej ciemne baleriny i założyłam je na stopy. Razem z ojcem wyszliśmy z mieszkania. Wtedy przypomniało mi się o czym miałam go powiadomić.
- Tato, ja wczoraj - przełknęłam głośno ślinę - ja wczoraj zgubiłam portfel.
- Jak to ? Gdzie ? Miałaś tam dużo pieniędzy albo jakieś dokumenty ?
- Byłam w kawiarni, płaciłam i zostawiłam na stoliku portfel zapewne. Miałam jeszcze większość polskich pieniędzy i dowód osobisty.
- Zadzwoń do mnie, gdy będzie już wychodziła, to od razu pojedziemy do tej kawiarni - powiedział, gdy zatrzymał przed szkołą samochód.
- Dobrze - odrzekłam i wyszłam z auta.
Niepewnym krokiem weszłam do budynku. Rozejrzałam się w obie strony. Szkoła była już pełna uczniów. Blisko mnie stała młoda kobieta. Co chwila spoglądała to na zdjęcie, które trzymała w ręce, to na mnie.
- Czy to ty jesteś Adrianna Wilk ? - podeszła do mnie i spytała owa kobieta.
- Tak, to ja.
- O, to świetnie. Chodź ze mną, jestem twoją nową wychowawczynią - uśmiechnęła się.
Razem z panią Aną, bo tak miała na imię, poszłyśmy na salę gimnastyczną, gdzie za chwilę miał odbyć się apel inaugurujący rok szkolny. 
Szkoła nie była duża. Miała trzy kondygnację i niewielką salę gimnastyczną. Na boisku znajdowało się tylko boisko do koszykówki i bieżnia. Powoli na salę zaczęli zbierać się uczniowie. Oparłam się o ścianę i przypatrywałam kolejnym wchodzącym osobom. Nagle zauważyłam dziwnie znajomą twarz. Zdawało mi się, że już gdzieś widziałam tego chłopaka...

                                                                                ♦

               Razem z moim przyjacielem, Michaelem, weszliśmy na salę gimnastyczną naszej szkoły. Rozejrzałem się w poszukiwaniu reszty znajomych. Nagle natrafiłem na nią. Stała oparta o ścianę i patrzyła przed siebie. To była dziewczyna z kawiarni. Ta, której portfel leży w moim pokoju na biurku. Chciałem do niej podejść i powiedzieć, że mam jej zgubę. Michael jednak skutecznie mi w tym przeszkodził, szarpiąc mnie za ramię i oznajmiając znalezienie grupy naszych znajomych.
Podczas apelu, tak jak w kawiarni, nie mogłem skupić się na tym, na czym powinienem. Cała moja uwaga znowu była poświęcona jej. Nie mogłem oderwać wzroku od tej dziewczyny. Była niesamowicie hipnotyzująca. Gdy apel się skończył wszyscy rozeszli się do sal, na krótkie spotkanie z wychowawcami. Ona nie wyszła z sali. Czekała za kimś.
- Ej, stary, co jest ? Dziwnie się zachowujesz - powiedział Michael, szturchając mnie łokciem.
- Wszystko jest ok.
- Nie jestem pewnie, ale dobra.
Stanęliśmy przy sali 102 i czekaliśmy na naszą wychowawczynię. Zjawiła się dziesięć minut po zakończeniu apelu. Przy jej boku stała ta dziewczyna. Pani Ana otworzyła drzwi i z pogodną twarzą wpuściła nas do sali. Wszyscy zajęli miejsca przy stolikach. Ja jak zwykle usiadłem sam. Było nas w klasie 21, więc ktoś musiał siedzieć osobno. Zawsze wypadało na mnie, ale nie przejmowałem się tym zbytnio. Gdy wszyscy już się uciszyli, pani Ana zabrała głos.
- Witam was wszystkich po wakacjach. Mam nadzieję, że wypoczęliśmy i jesteście gotowi na kolejny rok nauki. Życzę was jak najlepszych osiągnięć i powodów do radości - uśmiechnęła się kończąc, jednak coś jej się przypomniało. - No tak, już bym zapomniała. To jest nowa uczennica w naszej klasie - spojrzała na dziewczynę. - Proszę, przedstaw się.
- Hej, jestem Ada, pochodzę z Polski, interesuję się muzyką i językami obcymi.
- A więc Ado, usiądź z Andreasem - otworzyłem szerzej oczy i spojrzałem na wychowawczynię - w razie jakichkolwiek pytań zwracaj się do niego. Od dzisiaj będzie twoim pomocnikiem.
Ada usiadła obok mnie. Spojrzałem na nią i przywitałem się. Odwzajemniła to szerokim uśmiechem. Przez dłuższy czas przyglądała się mi.
- Coś ze mną nie tak ? - spytałem.
- Nie, nie. Tylkoo.. zdaje mi się, że już cię kiedyś widziałam.
- Też mam takie wrażenie - udałem, że nic nie wiem. - Byłaś wczoraj w kawiarni ?
- Emm.. no tak. Czekaj ! Czy to ty siedziałeś tam z rodzicami ?
- Tak ! Nie wiem czy wiesz, zostawiłam tam portfel Jakby co.. mam go - uśmiechnąłem się.
- Masz szczęście, że się poznaliśmy - zaśmiała się. -  Zwrócisz mi go dzisiaj, ok ? Mój tata był nieco zdenerwowany, gdy się o tym dowiedział. 
- Nieee ! Co ty ! Zostawię go sobie ! - wytknąłem język. - Jasne, że go zwrócę. Mogę cię również odprowadzić do domu. W końcu jestem twoim pomocnikiem, a ty pewnie nie znasz jeszcze dokładnie miasta.
Gdy wychowawczyni skończyła opowiadać o planie lekcji i jej planach co do tego roku szkolnego, wszyscy wyszli z klasy. Razem z Adą wyszliśmy z klasy i podążyliśmy w stronę mojego domu. W czasie drogi rozmawialiśmy na wiele tematów. O Niemczech, Ruhpolding, Zakopanym, naszym zainteresowaniach.
- Jesteśmy ! Wejdziesz ? - spytałem, gdy doszliśmy do mojego domu.
- Nie dzięki. Poczekam na zewnątrz.
- Jak chcesz - wytknąłem język.
Wbiegłem do mojego pokoju, zgarnąłem z biurka portfel Ady i wróciłem do niej.
- Nononono, szybko ci poszło - zaśmiała się.
- Proszę, to twój portfel. Nic nie zginęło, obiecuję - dałem dziewczynie jej własność. - To co ? Odprowadzić cię ?
- O tak ! Zupełnie nie wiem gdzie jestem.
Jak się okazało, jej mieszkanie było znacznie oddalone od mojego. Ale to sprawiło nam trudności. Miło się z nią rozmawiało. Była bardzo pogodną i otwartą osobą. Nasze śmiechy co chwilę roznosiły się po ulicach Ruhpolding. Po kilkudziesięciu minutach doszliśmy do miejsca zamieszkania Ady.
- Hej , mam pomysł ! Chciałabyś douczyć się niemieckiego ?
- Jasne ! Jak słyszysz nie idzie mi to najlepiej. To kiedy pierwsza lekcja ? - podniosła znacząco brwi.
- Jutro, 18:18, u mnie - uśmiechnąłem się. 
- Dobrze, proszę pana - zaśmialiśmy się. - A ja w zamian za to, nauczę cię polskiego, o ! Ok, lecę ! Pa Andreas - powiedziała i przytuliła się do mnie.

                                                                         ~♦~

A się rozpisałam w dwójce. Sama nie mogę w to uwierzyć. Jest lepiej. Dziękuję, za komentarze :) Pamiętajcie, CZYTAM=KOMENTUJĘ!